Zastanawiali się Państwo skąd bierze się monstrualna liczba nieprawdopodobnych bzdur na temat pereł, którymi karmi nas polski Internet? Perły, które powstają na ziarnku piasku, perły „hodowlane”, perły prawdziwe, kamienie, które rodzą się w bólu… Dlaczego przeglądając zasoby sieci tak często natykamy się na miałkie teksty zawierające więcej herezji niż rzetelnych informacji?
„Także złota biżuteria perły blasku nie przyćmi” - tę jakże głęboką „mądrość” znalazłem w sklepie internetowym jednej ze znanych marek biżuterii. Czy ten językowy potworek to przejaw grafomanii domorosłego copywrightera? (to tylko niewielki fragment dłuższego tekstu, ale jego pozostałej części miłosiernie Państwu oszczędzę) Otóż nie – zamieszczenie tego karykaturalnego stwierdzenia na stronie internetowej miało swój głęboki sens. Do tego przykładu wrócimy jeszcze w dalszej części artykułu.
Internet - źródło fachowej wiedzy czy ludowych legend?
Do luksusu w postaci ogólnoświatowej sieci przyzwyczailiśmy się już tak bardzo, że większości z nas zapewne trudno byłoby żyć w świecie bez Internetu. Błyskawiczna komunikacja, społeczność, serwisy informacyjne, zasoby wiedzy, zakupy… tak wielka użyteczność netu sprawia, iż często korzystamy z niego w sposób bezkrytyczny. A jest on zarówno źródłem wiedzy rzetelnej, jak i doskonałym medium umożliwiającym błyskawiczne rozpowszechnianie się głupoty. I niestety nie tylko rozpowszechnianie, ale również utrwalanie. Swojego czasu toczyłem boje z recenzentami Wikipedii próbując ich przekonać do zmiany nieprawidłowego hasła „perły hodowlane” na prawidłowe: „perły hodowane”. Bój ten nie był prosty, jako że recenzenci szukali źródeł potwierdzenia tego faktu… w Internecie. A tu 90% tekstów zawierało formę niepoprawną. Dlaczego? Cóż, ich autorzy również szukali wiedzy w Internecie. Raz wrzucona do sieci głupota potrafi rozpowszechnić się do tego stopnia, iż nie sposób znaleźć prawdy, którą owa „mądrość” kwestionuje. Tym bardziej, im wcześniej ów fałsz pojawi się w Internecie w stosunku do informacji prawdziwej. A użycie określenia „hodowlane” wydaje się tylko wierzchołkiem góry lodowej – lista herezji rozpowszechnionych w Internecie jest znacznie dłuższa. Skąd się to bierze? Jakie mechanizmy sprzyjają powielaniu głupoty?
Mechanizmy Googla sprzyjają utrwalaniu rozpowszechnionych błędów – już na etapie wpisywania hasła wyszukiwarka podpowiada nam niewłaściwe terminy. Takich bowiem szuka większość użytkowników |
Sprzedawcy biżuterii z pereł
Pierwszym kandydatem do upowszechniania herezji będą niestety Internetowi sprzedawcy, którzy na kilka sposobów mnożą internetową bzdurę. Po pierwsze są to często osoby niemające dużego pojęcia o tym, co sprzedają. Opisy produktów czy też teksty na stronie tworzone są bądź to na podstawie jakichś tam zasłyszanych legend, bądź źródeł znalezionych… w Internecie. I tak mnoży się głupota, która – powtarzana wystarczająco często – w końcu staje się „ludową mądrością”.
Po drugie, ogromna ilość tekstów w Internecie jest pisana na potrzeby pozycjonowania strony (SEO) – po to, aby „przekonać” algorytmy Googla do wyświetlenia danej witryny w czołówce wyników wyszukiwania. I choć mechanizmy te stają się coraz bardziej inteligentne, to wciąż nie potrafią odróżnić fachowej wiedzy od ludowej legendy i w wynikach wyszukiwania promują przede wszystkim teksty o możliwie najbardziej zbliżonej formie do tego, czego szuka użytkownik. Sytuacja prowadzi do paradoksu: im mniej wiedzy mają użytkownicy Internetu, tym trudniej jest im tę wiedzę znaleźć, gdyż Google promuje strony zawierające frazy jakich szukamy. Sklep Gemlord jest obecnie największym w Polsce internetowym kompendium wiedzy o perłach i to wiedzy rzetelnej. Dlaczego zatem szukając wiedzy o perłach nie zawsze znajdą go Państwo na pierwszej stronie w Google? Między innymi dlatego, że pisząc artykuły zamieszczane w sklepie posługuję się fachowym słownictwem, unikając błędnych określeń którymi posługuje się większość użytkowników Internetu. Szukają Państwo w Internecie pereł „hodowlanych”? Nasz sklep zapewne nie pojawi się na pierwszym miejscu listy wyszukiwania (nie licząc linków reklamowych), gdyż zawsze będziemy używać poprawnego słownictwa. A Google wręcz podpowie niewłaściwą formę, opierając się na statystykach wyszukiwania w sieci. Szukają Państwo pereł „prawdziwych”? Nie będziemy z tego powodu wprowadzać Państwa w błąd i nie napiszemy, że sprzedajemy "prawdziwe perły" (słowo „prawdziwe”, niegdyś zarezerwowane jest dla kamieni naturalnych a nie pochodzących z hodowli, zostało ostatnio dopuszczone dla określenia tych drugich, ale WYŁĄCZNIE w połączeniu ze słowem "hodowane", aczkolwiek nie jest to nazewnictwo którego użyłby profesjonalista), zatem i tu Google zapewne nie umieści nas na górze listy wyników. Raczej spokojnie poczekamy na to, aż algorytmy wyszukiwarki będą potrafiły odróżnić wiedzę fachową od tekstów pisanych przez laików. Na szczęście Google stale doskonali swoje algorytmy i w miarę upływu czasu zaczyna doceniać nasz sklep coraz bardziej :)
I tu wrócę do przytoczonego na wstępie przykładu o biżuterii, która „perły blasku nie przyćmi”. Ten językowy potworek powstał w konkretnym celu – właśnie po to, aby zawierająca go strona została wyświetlona na samej górze, gdy użytkownik wpisze do Googla frazę „biżuteria perły”. Najczęściej bowiem wyszukując w Internecie używamy skrótów, a mechanizmy wyszukiwarki próbują dopasować wynik w najlepszy możliwy sposób. Możemy wyobrazić sobie poprawne gramatycznie teksty, w których wyrazy „biżuteria” i „perły” rozdzielone są przecinkiem lub spójnikiem. Trudno jednak napisać poprawne stylistycznie zdanie, gdzie oba te wyrazy nie będą rozdzielone w żaden sposób. A jednak jedna z firm zdecydowała się zamieścić na swojej stronie wspomniane wyżej karykaturalne stwierdzenie przedkładając widoczność swojej witryny nad szacunek do inteligencji czytelników.
Swojego czasu absurdalnych tekstów w sieci było znacznie więcej – plagą było bowiem tworzenie tzw. „zaplecza” do linkowania – czyli całych serwisów zawierających zupełnie nonsensowne artykuły, najczęściej pisane masowo, bez dbałości o poprawność językową, nie mówiąc już o poprawności merytorycznej. Miały one tylko zawierać wyszukiwane przez użytkowników słowa. Na szczęście algorytmy wyszukiwarki Google są coraz inteligentniejsze i nie dają się już w prosty sposób oszukiwać, a owe zaplecza zostały przez nią zepchnięte w czeluście wirtualnego niebytu.
Błędy wynikające z braku wiedzy czy tworzenie karykaturalnych tekstów na potrzeby SEO nie są jednak najpoważniejszymi grzechami internetowych sprzedawców. Pokusa używania nieprawidłowego słownictwa w celu zwiększenia swojej widoczności prowadzi czasem do celowego wprowadzania w błąd Kupujących. Całkiem niedawno jedna z naszych Klientek poinformowała nas o stronie, na której sprzedawca biżuterii z pereł utworzył poradnik dla Klientów, w którym celowo wprowadza ich w błąd instruując m.in., iż ktoś, kto twierdzi, iż perły naturalne i perły prawdziwe to pojęcia tożsame albo nie ma wiedzy, albo oszukuje Kupujących. Być może postępowanie takie można by usprawiedliwić niewiedzą, ale zanim powstał ów „poradnik” sprzedawca ten otrzymał ode mnie informację o niedopuszczalnym słownictwie, którego używa. Był również zapraszany przez Stowarzyszenie Rzeczoznawców Jubilerskich na prowadzony przeze mnie kurs o perłach, lecz nie wykazał zainteresowania odbyciem takiego szkolenia. Co więcej, ów sprzedawca w teorii dopuszcza komentowanie własnych artykułów, jednak merytoryczne uwagi zamieszczone pod owym tekstem usuwa. Jak widać pokusa osiągania zysków nawet za cenę nieuczciwego postępowania jest wyjątkowo silna.
Ignorancja mediów
O ile do treści zawartych w sklepach internetowych podchodzimy czasem z rezerwą, to dużo większym zaufaniem obdarzamy portale informacyjne i tematyczne oraz media nieinternetowe. Tymczasem tu też roi się od herezji na temat pereł. Dlaczego nawet dziennikarze nie potrafią wyszukać rzetelnych źródeł informacji?
W tym przypadku również działa opisany wcześniej mechanizm powielania głupoty przy czym jej źródłem jest najczęściej… Internet. W dawnych czasach dziennikarz nieznający danego zagadnienia przed napisaniem artykułu szukał wiadomości w bibliotece. Dziś ma źródło informacji „pod ręką”, tyle że owo źródło jest niestety… mało wiarygodne.
Literatura o perłach nie jest łatwo dostępna, a większość książek zawierających rzetelną wiedzę to wydawnictwa obcojęzyczne. Dla większości osób jedynym źródłem informacji jest Internet. |
Wydawałoby się, że wobec takiej sytuacji znakomitym rozwiązaniem byłoby zamówienie artykułu u eksperta. I rzeczywiście - otrzymuję bardzo wiele propozycji napisania artykułów o perłach, tyle że propozycje te dotyczą… artykułów sponsorowanych. Niestety większość mediów nie jest zainteresowanych artykułami eksperckimi, wolą opublikować tekst, za który autorowi wystawią rachunek. Zazwyczaj więc takie teksty pisane są przez laików – dziennikarzy lub copywrighterów agencji reklamowych, a ich celem jest reklama sponsora. Rzetelnej wiedzy jest tam najczęściej niewiele, a teksty takie najczęściej zawierają poważne błędy merytoryczne. Wobec mojej odpowiedzi, iż nie piszę artykułów sponsorowanych tylko eksperckie, większość mediów nie wykazuje zainteresowana zamówieniem takich tekstów. Lepiej jest wypełnić magazyn treścią, za którą zapłaci sponsor, a przecież 99% czytelników i tak nie zorientuje się, że zamieszczony artykuł jest wart niewiele. I tak większość portali lub magazynów drukowanych wypełnionych jest mało wartościową papką, a ich czytelnicy nawet nie zdają sobie sprawy, że ich celem jest przede wszystkim reklama. Ot, mamy tu do czynienia z taką współczesną formą prostytucji uprawianej dziś przez media.
Tu wypada mi wyrazić duży szacunek do mediów, które zamówiły u mnie artykuły eksperckie, przedkładając wartość zamieszczanych treści ponad zysk ze sprzedaży powierzchni magazynu.
Ignorancja mediów przejawia się jednak również w ich stosunku do informacji, które pozyskują. Kilka lat temu jeden z dzienników biznesowych przeprowadził ze mną wywiad, po czym opublikował artykuł, w którym zupełnie wypaczono sens moich wypowiedzi. Choć obiecano mi autoryzację tekstu przed publikacją, to piszącej go dziennikarce bardziej zależało na udowodnieniu własnych, niezgodnych z rzeczywistością tez, niż na rzetelnym przedstawieniu sytuacji na rynku pereł. Tezy zawarte w artykule powieliły inne media i znowu Internet zapełnił się nieprawdziwymi wiadomościami. I tak mnoży się głupota, której nieraz zatrzymać nie sposób.
Takie przykłady można mnożyć bez końca. Jakiś czas temu jeden z poważnych (jak mi się do tej pory wydawało) kanałów telewizyjnych opublikował w serwisie YouTube emitowany wcześniej na antenie film o hodowli pereł. Pomijając fakt, iż autor owego materiału pokazuje perły Mabe (dość egzotyczny wybór, nie dający przeciętnemu widzowi pojęcia jak wygląda hodowla większości pereł), to sam film zawiera mnóstwo błędów – od niewłaściwej wymowy nazwy kamieni, przez użycie niepoprawnego określenia „hodowlane”, aż po stwierdzenie, iż do hodowli pereł wykorzystywane są… ostrygi (!). Szanowni panowie dziennikarze – ostrygi się spożywa, a perły hoduje się w małżach innych gatunków! Skontaktowałem się z ową telewizją proponując nieodpłatną konsultację i poprawienie ścieżki dźwiękowej filmu. Niestety – nikt nie był tam zainteresowany wyeliminowaniem błędów. Domyślam się, że trudno byłoby przyznać się do błędów owej renomowanej stacji i ów film z fatalną narracją pełną błędów do dziś dostępny jest na YouTube w pierwotnej wersji.
Radosna twórczość zamiast wiedzy
Błędy wynikające z korzystania z niewłaściwych źródeł są jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej. Niektórzy autorzy tekstów tworzą marketingowe teksty będące esencją ignorancji żerującą na nieświadomości Klientów. Jakiś czas temu publikowaliśmy na naszym koncie Facebook zdjęcie tabliczki informacyjnej o perłach wykonane w jednym ze sklepów jubilerskich w Warszawie i warto tu zamieścić tę fotografię jako przykład szczytu ignorancji, którą prezentują nam sprzedawcy biżuterii z pereł:
Jak sprzedać perły o licznych skazach? W jednym ze sklepów napisano bajkę o ziarenkach piasku, które odciskają się na perłach :) |
Tekst z owej tabliczki pojawił się również w Internecie, stanowiąc zapewne „natchnienie” dla całej rzeszy autorów innych marketingowych tekstów.
Niestety, wiedza na temat pereł jest rarytasem. Od lat staram się ją popularyzować w artykułach zamieszczanych w sklepie Gemlord, oraz w magazynach, które bardziej cenią rzetelne informacje, niż środki uzyskane ze sprzedaży powierzchni reklamowej. Prowadzę kursy na temat pereł w Stowarzyszeniu Rzeczoznawców Jubilerskich, które od niedawna oferowane są również sprzedawcom biżuterii. Niestety, zainteresowanie firm jubilerskich szkoleniem sprzedawców jest zerowe. Sieci jubilerskie nie chcą szkolić swoich pracowników z uwagi na dużą rotację personelu, wobec czego na kursy dla sprzedawców chętnych brakuje. Na te dla rzeczoznawców zgłaszają się głównie jubilerzy prowadzący niewielkie sklepy.
Prowadzi to do sytuacji, w której sprzedawca nie wie nic na temat asortymentu, który oferuje i wprowadza w błąd kupujących.
Jako kwintesencję ignorancji sprzedawców przytoczę Państwu rozmowę, którą odbyłem w jednej z hurtowni jubilerskich w Warszawie szukając imitacji pereł na potrzeby szkolenia:
- dzień dobry, poszukuję imitacji pereł
- to nie na tej półce, tu są perły naturalne, sztuczne są tam dalej
- widzę, że to są perły, nie imitacje. Ale też nie są to perły naturalne, koło naturalnych to one nawet nie leżały. To są perły hodowane
- no tak, to perły naturalne hodowlane. Te, które hodują na ziarnku piasku
Ręce mi opadły. Czy rzetelna wiedza ma szansę wygrać z taką ignorancją prezentowaną przez sprzedawców?