Gemlord.pl

Czy rynek diamentów czeka krach? Lekcje z historii pereł

4

W wydanej w 1894 roku noweli „The Diamond Maker”  brytyjski klasyk gatunku science fiction Herbert George Wells przedstawił tragiczną historię naukowca, który odkrywa metodę wytwarzania diamentów w laboratorium poddając związki węgla działaniu wysokiego ciśnienia i temperatury. Bohater książki prowadzi swoje prace w tajemnicy, mając nadzieję na zdobycie majątku ze sprzedaży takich kamieni, jednak jego nietypowe eksperymenty zwracają uwagę policji, w związku z czym musi porzucić swoją pracownię i uchodzić z miasta.

Technologia, która pod koniec XIX wieku wydawała się wyłącznie fikcją literacką 60 lat później staje się faktem. W 1954 roku w laboratoriach firmy General Electric udaje się uzyskać diamenty sytnetyczne wytworzone w technice HPHT (High Pressure High Temperature) odtwarzającej naturalny proces powstawania krystalicznej formy węgla. 1) Równolegle powstaje tańsza i prostsza technologia  CVD (Chemical Vapour Deposition), w której wykorzystuje się reakcje zachodzące w mieszaninie gazów doprowadzonych do stanu plazmy. Przez następne dziesięciolecia będzie trwał nieustanny postęp w doskonaleniu obydwu technik i ich rywalizacja o wytworzenie diamentu doskonałego.

W 2017 roku Amerykański Instytut Gemmologiczny (GIA) prezentuje najnowsze urządzenie do testowania diamentów. Na zakończenie branżowej prezentacji zorganizowanej we wrześniu 2017 w Hong Kongu urządzenie iD100 zostaje udostępnione uczestnikom seminarium i każdy z nich może zbadać posiadaną biżuterię. Dealerzy kamieni szlachetnych i jubilerzy uczestniczący w prezentacji chętnie testują oprawione w niej diamenty. Większość z nich okazuje się być kamieniami syntetycznymi.

To nie jest już fikcja przedstawiona w książce. To dzieje się naprawdę.


Testowanie diamentów na prezentacji GIA 

  14 września 2017 roku, Hong Kong. Na prezentacji najnowszego testera diamentów każdy uczestnik mógł zbadać diamenty w posiadanej biżuterii. Większość z nich okazała się kamieniami syntetycznymi.  


Czy diamenty są wieczne?

W ostatnim czasie w światowej prasie jubilerskiej ukazuje się coraz więcej artykułów ostrzegających przed nadciągającym załamaniem rynku diamentów naturalnych. Autorami tych publikacji są często uznani specjaliści – gemmologowie lub eksperci rynku. Z drugiej strony dealerzy diamentów próbują uspokajać nabywców diamentów „inwestycyjnych”, przedstawiając argumenty mające obalić tezy mówiące o zmierzchu ery tych klejnotów. Rynek jednak wie swoje – udział kamieni laboratoryjnych szybko wzrasta podkopując pozycję diamentowych potentatów.

Na ostatnich targach Inhorgenta w Monachium Ya’akov Almor, izraelski ekspert pracujący dla branży przedstawił inicjatywy podejmowane przez diamentowe firmy w celu obrony rynku przed zalewem kamieni wytwarzanych przez człowieka. Słowa, które padały w czasie seminarium świadczyły o poważnym zaniepokojeniu branży. „Przegrywamy bitwę”, „zegar już tyka” – mówił ekspert, nawołując dealerów do wspólnego podjęcia działań zmierzających do obrony rynku. Pod koniec spotkania doszło do emocjonalnej dyskusji, w której prelegent został oskarżony o kłamstwa mające na celu zdyskredytowanie kamieni laboratoryjnych.

Czy sytuacja naprawdę jest aż tak poważna? Czego możemy spodziewać się w najbliższej przyszłości? Branża coraz głośniej dyskutuje o nadchodzącym końcu ery diamentów. Konsumenci jednak wciąż pozostają nieświadomi.

 Seminarium na temat diamentów

  17 lutego 2018, Monachium – seminarium na temat zagrożeń dla branży diamentowej spowodowanych rynkową ekspansją diamentów laboratoryjnych. Prowadzący wykład Ya’akov Almor nazywa sytuację branży „walką o przeżycie”.  


Dlaczego diament jest drogi?

Wysokie i dość stabilne ceny diamentów w historii od czasu odkryć bogatych złóż w Afryce w drugiej połowie XIX wieku nie miały uzasadnienia w rzadkości ich występowania. W rynkowej historii tego kamienia wystąpiło od tego czasu kilka zdarzeń, które w normalnych warunkach powinny były spowodować znaczny spadek ich ceny. Kryzysy finansowe czy też kolejne odkrywane złoża mogły wstrząsnąć rynkiem, gdyby diamenty były poddane normalnym prawom ekonomii. Jednakże przejęcie w XIX stuleciu kontroli nad handlem przez kompanię De Beers i nadużywanie przez tę firmę dominującej pozycji w postaci ograniczenia wydobycia, oraz zmowy cenowe z nowymi graczami na rynku, przez długi czas utrzymywały ceny diamentów na nienaturalnie wysokich poziomach. Równolegle wydawano olbrzymie kwoty na marketing tych kamieni – Marylin Monroe, Frank Sinatra czy też producenci filmów z Jamesem Bondem lansowali  diamenty otrzymując olbrzymie gratyfikacje od rynkowego potentata.

Ciemne chmury nad rynkiem diamentów naturalnych zaczęły gromadzić się w obecnym stuleciu, do czego walnie przyczynił się film „Krwawy diament” (2006), który uświadomił opinii publicznej, iż sam diamentowy biznes jest moralnie wątpliwy. Jego następstwem był swoisty manifest grającego główną rolę Leonardo Di Caprio, który w 2015 roku zainwestował pokaźną kwotę w projekt masowej produkcji laboratoryjnych diamentów jubilerskich.


Diamenty laboratoryjne zalewają rynek

Szybki rozwój technik produkcyjnych w  ostatnich latach powoduje, iż odróżnienie diamentu naturalnego od tego wytworzonego w laboratorium staje się coraz trudniejsze. Ekspertyza nowych kamieni wymaga stosowania coraz bardziej zaawansowanych technik i coraz kosztowniejszego sprzętu, przez co badanie pochodzenia najdrobniejszych klejnotów bywa już dla wielu jubilerów nieopłacalne. Pojawianie się coraz doskonalszych diamentów wytwarzanych przez człowieka nieustannie stawia kolejne wyzwania badaczom tych kamieni.

Rynek diamentów syntetycznych szacowany jest obecnie na 150 milionów USD, przewiduje się jednak, iż w roku 2020 osiągnie on wartość 1 mld USD stopniowo wypierając diamenty naturalne, których sprzedaż w ostatnich latach powoli spada. Choć wielu wytwórców oferuje kamienie laboratoryjne w transparentny sposób – akcentując ich etyczne walory w kontraście do wątpliwych moralnie działań diamentowego oligopolu, to część produkcji sprzedawana jest w nieuczciwy sposób – często mieszane są one z naturalnymi i sprzedawane w partiach, które – szczególnie w przypadku drobnych kamieni – rzadko bywają poddane badaniom. Nabywcy biżuterii z diamentami nie zdają sobie sprawy z tego, iż coraz częściej kupują tańsze o 20-50% kamienie syntetyczne. Znany polski gemmolog i autor wielu książek o kamieniach szlachetnych dr Włodzimierz Łapot na łamach magazynu „Zegarki i biżuteria” pisze wręcz o „minowaniu rynku jubilerskiego syntetycznym diamentem”, zauważając, iż jest to charakterystyczne dla okresu przejścia od diamentu naturalnego do syntetycznego. „Że okres ten już trwa dostrzegają prawie wszyscy zaangażowani w obrót rynkowy.” dodaje dr Łapot. 2)

Szybko zmniejszające się koszty wytworzenia diamentów laboratoryjnych wywierają presję na ceny kamieni naturalnych, które w ciągu ostatnich 5 lat spadły o prawie 7% (średni spadek ceny na podstawie IDEX Diamond Index). Spadek ten jest znacznie większy w przypadku małych diamentów najwyższej jakości (utrata wartości rzędu -40% w latach 2012-2107).

Dość symptomatyczne jest w takiej sytuacji stanowisko diamentowych koncernów, które z jednej strony utrzymują, iż naturalny diament się obroni jako dobro rzadkie i luksusowe, a z drugiej ograniczają inwestycje w poszukiwanie i eksploatację nowych złóż tych klejnotów, uważając je za bardziej ryzykowne wobec ekspansji rynkowej ze strony kamieni wytworzonych w laboratorium. Co ciekawe, największe i najbardziej zaawansowane na świecie centrum badań nad diamentami syntetycznymi należy do firmy, której większościowym udziałowcem jest… korporacja De Beers.


Lekcje z historii pereł

Obecna sytuacja na rynku diamentów w sposób naturalny budzi skojarzenia z wprowadzeniem na początku XX wieku pereł hodowanych. W obu przypadkach mamy do czynienia z kamieniem o identycznych właściwościach fizykochemicznych co jego pozyskiwany z natury odpowiednik (zarówno w przypadku pereł jak i diamentów nie są to imitacje), co znajduje swoje odzwierciedlenie w staraniach producentów diamentów laboratoryjnych o oficjalne nazwanie ich „hodowanymi”. Tanie imitacje obydwu kamieni  funkcjonują na rynku od dawna (cyrkonie czy moisanity naśladujące wygląd diamentów oraz różnego rodzaju kulki pokrywane perłopodobnymi lakierami przypominające wyglądem perły), lecz nie deprecjonują one w żaden sposób żadnego z tych klejnotów. Tu zaś mamy do czynienia z tą samą substancją, tyle że wytworzoną w środowisku kontrolowanym przez człowieka. I tak jak sto lat temu w przypadku pereł, tak teraz w przypadku diamentów lobby broniące rynku klejnotów pozyskiwanych z natury podejmuje próby zdyskredytowania nowych kamieni.

Ogromny spadek wartości pereł naturalnych w roku 1929 (-80% w ciągu jednej doby) i odejście ich w zapomnienie na wiele lat powinny być przestrogą dla każdego, kto rozważa obecnie zakup diamentów w celach inwestycyjnych. Już dziś ceny diamentów spadają, a przecena ta może w pewnym momencie przyjąć monstrualne rozmiary w związku z bardzo szybkim postępem w wytwarzaniu kamieni laboratoryjnych przy stale obniżających się kosztach ich produkcji.

Tym razem jednak wstrząs, którego dozna rynek kamieni naturalnych może być bardziej bolesny. W przypadku pereł mamy bowiem ograniczony wpływ na uzyskanie kamieni wysokiej jakości - są one produktem żywego organizmu, którego metabolizmem nie można tak łatwo sterować jak procesem technologicznym przeprowadzanym w laboratorium. Co więcej, potencjał rozwoju hodowli pereł jest ograniczony wobec dużego wpływu czynników środowiskowych (zanieczyszczenie wód, tajfuny czy epidemie dziesiątkujące małże), a rzadkość dobrej jakości egzemplarzy i zwiększające się koszty siły roboczej (będące istotnym składnikiem ceny pereł) wywierają presję na wzrost cen kamieni hodowanych w łonie mięczaków perłorodnych. Wysokiej jakości perły hodowane są i będą rzadkie. Wysokiej jakości diamenty laboratoryjne stają się coraz powszechniejsze – wielkość ich produkcji rośnie w tempie wręcz lawinowym.


Diament – towar luksusowy?

Skoro na cenę diamentów w ostatnim stuleciu wpływały przede wszystkim marketing oraz manipulacje podażą, to diamentowe lobby również w takich działaniach upatruje możliwości obrony przed ekspansją kamieni laboratoryjnych. Strategia taka może jednak przynieść odwrotne skutki  przyczyniając się do zwiększenia zainteresowania zagadnieniem „diament naturalny a laboratoryjny”. Z badań wynika bowiem, że wzrastająca świadomość nabywców sprzyja raczej coraz większej akceptacji diamentów laboratoryjnych wobec ich niezaprzeczalnych walorów dla przeciętnego nabywcy (cena, ekologia, etyczne pochodzenie) 3).   

Załamanie rynku może wywołać potężny spadek cen kamieni naturalnych, co przynajmniej na wiele dziesięcioleci (jeśli nie na zawsze) zdeprecjonuje postrzeganie diamentu jako dobra luksusowego i utratę zainteresowania tym surowcem ze strony branży luxury. O ile klejnoty pochodzenia naturalnego mogą jeszcze wybronić się jako składnik starej, zabytkowej biżuterii, to we współczesnych wyrobach jubilerskich nawet certyfikat ich pochodzenia może nie być wystarczającym argumentem, skoro nie tylko przy obserwacji gołym okiem, ale nawet pod mikroskopem, ich odróżnienie od diamentów laboratoryjnych nie będzie możliwe. Powszechna dostępność tanich kamieni stanie się gwoździem do trumny postrzegania diamentu jako dobra luksusowego. Powiedzmy to wprost - wizja biżuterii z diamentami sprzedawanej na bazarowych straganach wcale nie wydaje się tak odległa.

Czy krach na rynku diamentów będzie miał wpływ na rynek innych kamieni szlachetnych? Na przełomie XIX i XX wieku zamożni Klienci w USA odwrócili się od diamentów, uznając perły naturalne za kamienie bardziej eleganckie i bardziej ekskluzywne. Czy ta historia powtórzy się w erze pereł hodowanych? Najbliższe lata mogą być pod tym względem bardzo ciekawe.


Krach i co dalej?

60 lat po załamaniu rynku pereł naturalnych, kamienie te zaczęły znów przyciągać zainteresowanie nabywców dóbr luksusowych. Czy w przypadku diamentów może stać się podobnie?

Nie jest to wykluczone, choć paradoksalnie jedna z największych zalet diamentów może być ich „kamieniem u szyi”. Fakt, iż diamenty są „wieczne” (opierają się procesom starzenia),  powoduje bowiem, iż po pierwsze, na rynku będzie zawsze stała, dość duża ilość kamieni sprzedanych w przeszłości, przez co trudno je będzie nazwać „rzadkimi”. Starzenie się pereł daje im niezaprzeczalną przewagę unikalności  – nieodpowiednio pielęgnowane stare perły z czasem znikają z obrotu rynkowego.

Po drugie, fakt starzenia się pereł  jest swoistym „wyróżnikiem” klejnotów naturalnych. Skoro diamenty są tak trwałe, któż odróżni stare, naturalne egzemplarze od kamieni wytwarzanych w warunkach laboratoryjnych?


Czy ten scenariusz musi się sprawdzić?

Coraz częściej pojawiające się ostrzeżenia o nadchodzącym załamaniu sprzedaży budzą żywe reakcje uczestników diamentowego rynku, którzy przedstawiają liczne argumenty mające świadczyć o tym, iż diament naturalny obroni się zawsze. Przywoływane są jednak przede wszystkim fakty, które  mają swoje źródło w świadomości nabywców, kształtowanej od dziesięcioleci przez poniesione przez kompanię DeBeers potężne wydatki marketingowe. Pamela N. Danziger, analityk rynku dóbr luksusowych kontruje tę argumentację, zauważając, iż „What marketing gives, marketing can also take away” 4)

Diamentowe lobby mobilizuje się w ostatnich latach prowadząc intensywną promocję diamentów naturalnych (warta 70 mln USD kampania „Real is Rare”). Taki marketing może jednak przynieść zupełnie odwrotne skutki i przyspieszyć załamanie branży, gdy konsumenci uświadomią sobie, że owa rzadkość jest fikcją i od dziesięcioleci wynikała z manipulacji podażą , a pojęcie „real diamond” będzie kojarzone z terminem „unreal price”. 4)

Człowiek od wieków marzył o kamieniu filozoficznym, dającym mu zdolność wytwarzania złota. Gdyby to marzenie kiedyś się ziściło, zapewne nikt nie uważałby, iż złoto kopalne warte jest więcej niż to, wytworzone przez człowieka. Wartość złota jako surowca opiera się na braku ekonomicznie uzasadnionej technologii jego wytworzenia. Inny surowiec, jakim jest diament, właśnie tę cechę traci.

Potraktujmy zatem poważnie lekcje z historii pereł.  Dla diamentów naturalnych zegar już tyka…

 

 

Przypisy

1)     Choć wytworzenie pierwszych diamentów syntetycznych najczęściej przypisuje się firmie General Electric, to kamienie te uzyskano już rok wcześniej w Szwecji - patrz dyskusja w komentarzach do artykułu.

2)    Dr. Włodzimierz Łapot – Stan i perspektywy rynku diamentów jubilerskich – Zegarki & Biżuteria nr 1/2017, s.8

3)    Dr inż. Tomasz Sobczak – Diamenty syntetyczne – biznes czy problem? – Gems & Jewelry nr VII (marzec 2017) ,s.6;  Wzrost popytu na rynku diamentów syntetycznych – Gems & Jewelry nr VII (marzec 2017), s.12

4)    Pamela N. Danziger  - Diamonds Disrupted: How Man-Made Diamonds Will Disrupt The Mined-Diamond Industry – Forbes, 2.09.2017




Komentarze do artykułu (4)

,
komentarz archiwalny

Dzień dobry, przypadkiem trafiłem na ten tekst. Zgrabnie napisany. Gratuluję. Co do meritum - ogólna zgoda, aczkolwiek w szczegółach już niekoniecznie. Pozdrawiam. Włodzimierz Łapot

,
komentarz archiwalny

Dziękujemy - Pana opinia jest dla nas szczególnie cenna. Staramy się, aby publikowane przez nas teksty oparte były o sprawdzone źródła, dlatego jeśli gdzieś pojawiły się nawet drobne błędy, będziemy wdzięczni za komentarz.

,
komentarz archiwalny

Nie idzie mi o drobne nieścisłości (nie nazywałbym ich błędami), choć się przydarzyły, np. pierwsza udana synteza diamentu dokonana została w lutym 1953 r. przez laboratorium firmy ASEA (Allemana Svenska Elektriska Aktienbolaget), kilkanaście miesięcy przed laboratorium firmy General Electric (grudzień 1954 r.), ale o detale przedstawionej projekcji rozwoju sytuacji na rynku diamentów jubilerskich, naturalnych i syntetycznych. Prezentacja różnic wymagałaby długiego wywodu. Dlatego powtórzę: co do meritum prezentowanych w tekście poglądów - ogólna zgoda, co do szczegółów już niekoniecznie. Swoje poglądy na ten temat przedstawiłem i przedstawiam na bieżąco w licznych publikacjach, także w prasie branżowej. Prezentowany przez Pana tekst jest dla mnie ciekawym, zgrabnym głosem w dyskusji o przyszłości diamentów jubilerskich. Jak się rozwinie, pokaże dopiero przyszłość, pewnie nieodległa.

,
komentarz archiwalny

Bardzo dziękujemy za uwagi. Naszą domeną są perły, więc obawialiśmy się większych błędów w tekście o diamentach :) Jako że dokonanie GE było medialne i przez większość źródeł za odkrywcę metody wytwarzania diamentów syntetycznych uznawany jest Tracy Hall pracujący dla GE, pozwolimy sobie zachować tekst w oryginalnej formie dodając jedynie odnośnik do Pana komentarza, który będzie szczególnie cennym uzupełnieniem wiedzy dla dociekliwych. Będziemy śledzić Pana publikacje na ten temat i polecamy je naszym czytelnikom szczególnie zainteresowanym tematem diamentów.

Dodaj komentarz

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl