Gemlord.pl

Jak się kupuje perły w roku 2021

0

Gdy w marcu 2020 roku wyjeżdżałem z Hong Kongu, umawiałem się z moimi kontrahentami na ponowne spotkanie jesienią. Choć koronawirus zaatakował już Europę zbierając śmiertelne żniwo we Włoszech, a pierwsze przypadki pojawiły się również w Polsce, powszechne było jednak oczekiwanie, że pandemia zakończy się latem.

W tamtym czasie nowa, nieznana choroba budziła strach. Handel pomiędzy Azją a resztą świata zamarł. Byłem jednym z niewielu, którzy odważyli się wówczas odwiedzić Hong Kong – dla niektórych z moich kontrahentów stałem się jedynym kupującym, dla innych jednym z dwóch lub trzech, którzy przyjechali z zagranicy. Wszyscy jednak naiwnie myśleliśmy, że to krótkotrwały stan przejściowy.

Na wszelki wypadek zrobiłem jednak większe niż zazwyczaj zakupy pereł, co okazało się decyzją ze wszech miar słuszną. W planach miałem jeszcze podróż do Japonii, gdzie zaproszono mnie do odwiedzenia farmy perłowej. Jednak dwa tygodnie po moim powrocie do Polski granice Hong Kongu zostały zamknięte. W tym samym czasie zamknięto granice większości krajów. Świat pogrążył się w chaosie pandemii, który boleśnie uderzył również w rynek wysokiej klasy kamieni szlachetnych. Tego typu klejnoty kupuje się bowiem osobiście, a nie poprzez zamówienia.


Dlaczego dobrych pereł nie można zamówić?

Nasze zapasy pereł po jakimś czasie zaczęły się jednak kurczyć, a wobec zamkniętych granic stanąłem przed dylematem – zamawiać perły czy pogodzić się z brakami i wycofać niektóre wzory biżuterii ze sklepu. Wbrew moim najwcześniejszym doświadczeniom (na początku mojej perłowej przygody musiałem nauczyć się na własnych błędach, iż pereł się nie zamawia tylko kupuje osobiście) złożyłem kilka niewielkich zamówień, które tylko przypomniały mi, że nigdy nie należy tego robić. Otrzymanych pereł nie sprzedamy pod marką Gemlord – to zupełnie nie nasz standard.

Dlaczego tak jest? Dlaczego nie sposób zamówić pereł wysokiej jakości? Zamówienia składałem u dealerów, którzy są moimi dobrymi kontrahentami, doskonale znają moje oczekiwania i wiedzą czego szukam.  Problem ten chyba najlepiej ilustruje wypowiedź jednego ze sprzedawców z Japonii, który na moje pytanie o możliwość zamówienia pereł naprawdę najwyższej jakości, odpowiedział mi, iż raczej nikt w ich firmie nie poświęci tyle czasu co ja na wyszukiwanie tych wyjątkowych klejnotów. I właśnie w tym jest cała istota problemu – Gemlord to perły wyszukane osobiście, kamienie o wyjątkowej jakości.  Żaden sprzedawca, wybierając perły sam, nie odda nam najlepszych, rzadkiej jakości okazów, które posiada. Wręcz przeciwnie – gdy znajdzie taką wyjątkową perełkę, schowa ją głęboko w nadziei na sprzedaż po kilkukrotnie wyższej cenie. My dostaniemy perły bardzo dobre, ale nie wyjątkowe. Tyle że „bardzo dobre” to nie nasza bajka. Nasz świat to perły o rzadkiej, unikalnej jakości. A takich nie możemy zamówić. Takie trzeba wyszukać osobiście, przebierając stosy pereł u różnych dealerów. Licząc się jednocześnie z ewentualnością porażki (bo nie każdego roku dostępne są takie rarytasy – czasem zbiory są słabe i na rynku trudno znaleźć coś naprawdę dobrego). I nie idąc na kompromisy, gdy taka sytuacja wystąpi.


Azja uchyla drzwi…

W trakcie pandemii granice azjatyckich państw zostały zamknięte i to bardzo szczelnie. Przez ponad rok podróżować mogli tylko rezydenci tych krajów, i to godząc się na długotrwałą (trzytygodniową) kwarantannę po przekroczeniu granicy. Wiele tamtejszych rządów przyjęło politykę „zero zakażeń” stosując drastyczne ograniczenia w celu natychmiastowego izolowania nosicieli wirusa i bardzo ostrożnie podchodziło do ich rozluźniania nawet po pojawieniu się szczepionki i wyszczepieniu istotnej części społeczeństwa. Polityka taka, jakkolwiek krytykowana przez środowiska biznesowe, może być jednak w wielu przypadkach usprawiedliwiona gęstością zaludnienia, która mogłaby doprowadzić do błyskawicznego rozprzestrzenienia się wirusa.

Przy coraz bardziej kurczących się zasobach pereł jeszcze w roku 2020 moją lekturą do śniadania stały się anglojęzyczne portale informacyjne z Azji, na czele z South China Morning Post z Hong Kongu. Dzięki temu już w lipcu 2021 roku wiedziałem o złagodzeniu obostrzeń dla zaszczepionych rezydentów, oraz o podobnych krokach wobec podróżujących obcokrajowców planowanych na sierpień 2021. Obowiązujący przed tymi datami trzytygodniowy okres kwarantanny skrócono do tygodnia, obwarowano go jednak licznymi warunkami (wykluczenie zastosowania nowych przepisów w przypadku przylotu z krajów zaliczonych do miejsc wysokiego ryzyka, świadectwo szczepienia oraz testy przed wylotem i po przylocie a także w trakcie pobytu). Gdy 9 sierpnia nowe przepisy zaczęły obowiązywać obcokrajowców, od razu zarezerwowałem miejsce w jednym z hoteli przeznaczonych na kwarantannę, miejsce w hotelu na późniejszy pobyt, oraz kupiłem bilet lotniczy. Jako dzień wyjazdu wybrałem sobotę, 4 września – termin wydawał się idealny i doskonale wpasował się w moje pozostałe plany.


… i znów je przymyka.

Nowe przepisy obowiązywały dokładnie tydzień. Gdy wykryto przypadek podróżnej, u której - pomimo zaszczepienia -  po odbyciu tygodniowej kwarantanny stwierdzono zakażenie wirusem, wycofano się z lotniskowych testów na przeciwciała i wydłużono obowiązkową izolację do 14 dni. Jednocześnie rozszerzono listę krajów wysokiego ryzyka. Niedozwolona podróż obejmowała również tranzyt przez terytorium takiego kraju, a że na liście znalazły się m.in. Francja, Holandia, Wielka Brytania, Szwajcaria, Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie, to z linii lotniczych podróżni musieli wykluczyć Air France, KLM, British Airways, Swiss, Turkish Airways oraz Emirates… czyli większość dostępnych połączeń. Europejczykom pozostały jedynie Qatar Airways oraz Lufthansa – inne loty do Hong Kongu nie były dostępne.

Co prawda kupiłem bilet na linie katarskie, lecz wydłużenie czasu kwarantanny wymagało zmian w planie podróży. Byłem jednak tym szczęśliwcem, któremu udało się zmienić daty lotów jak i obowiązkowej izolacji, co – jak się później dowiedziałem – wymagało ogromnego szczęścia. Znaczne i niespodziewane rozszerzenie listy krajów wysokiego ryzyka powiązane z obowiązkiem odbycia trzytygodniowej kwarantanny spowodowało, iż wielu rezydentów Hong Kongu, którzy skorzystali z chwilowego poluzowania przepisów i wybrali się w zagraniczne podróże, nagle musiało szukać miejsc na trzy razy dłuższą izolację, aby w ogóle powrócić do kraju. W tej sytuacji w Hong Kongu zabrakło miejsc w wyznaczonych na kwarantannę hotelach. Dziennik South China Morning Post opisywał przypadek mieszkańca Hong Kongu, który musiał zrezygnować z powrotu do kraju, gdyż zaproponowano mu ostatni dostępny pokój: apartament w cenie 1 mln HK$ (około pół miliona zł) za trzytygodniową kwarantannę. W artykule nie wspomniano, czy ktokolwiek ostatecznie zdecydował się na tę opcję. :)

Moja kwarantanna miała kosztować równowartość ok. 5 tys. zł, przy czym suma ta nie podlegała zwrotowi w przypadku rezygnacji później niż na tydzień przed jej rozpoczęciem. Nową datą mojego wyjazdu był piątek, 3 września.

Zupełnie niespodziewanie 26 sierpnia pojawiła się kolejna przeszkoda: władze Hong Kongu nałożyły na linie Qatar Airways karę w postaci dwutygodniowego zakazu lądowania na tamtejszym lotnisku. W komunikacie jako przyczynę podano naruszenie przepisów obowiązujących w Hong Kongu przez TRZECH pasażerów, czemu linie lotnicze powinny były zapobiec przez dokładniejszą kontrolę podróżnych przed wylotem.

Pozostała tylko opcja podróży Lufthansą i choć nie należy ona do moich ulubionych linii lotniczych, wykupiłem kolejny bilet na podróż. Do końca jednak zastanawiałem się czy podróż dojdzie do skutku. Kilka dni później podobną karę otrzymały filipińskie linie lotnicze. Szczęśliwie dla mnie do 3 września przepisy w Hong Kongu nie zmieniły się, Lufthansa zaś nie dostała zakazu lądowania na tamtejszym lotnisku. A więc w końcu miałem tę pewność - lecę do Azji :)


Diabeł tkwi w szczegółach

Żeby nie było zbyt łatwo - wyjazd obywatela Polski do Hong Kongu wiąże się obecnie z koniecznością dopełnienia całego szeregu formalności. Po pierwsze – podróżujący musi być w pełni zaszczepiony na co najmniej dwa tygodnie przed wylotem. Po drugie – w ciągu ostatnich trzech tygodni nie mógł przebywać (choćby w tranzycie) w żadnym z krajów zaliczanych przez Hong Kong do krajów wysokiego ryzyka (obecnie na liście jest 25 państw). Po trzecie – wsiadając do samolotu musi okazać negatywny wynik testu PCR wykonanego w ciągu 72 godzin przed wylotem, oraz zaświadczenie, iż wykonujące go laboratorium posiada certyfikat ISO lub akredytację władz państwa w którym działa (ze spełnieniem tego warunku miała chyba problem największa ilość podróżujących). Po czwarte – przed wylotem podróżny musi okazać dwutygodniową rezerwację w jednym z hoteli wyznaczonych na kwarantannę. I po piąte wreszcie – musi wypełnić online dość szczegółowy formularz dla podróżnych. Sprawdzanie spełnienia tych wymogów na lotnisku we Frankfurcie wśród pasażerów samolotu trwało TRZY GODZINY, a część osób zostało zawróconych. Powtórna weryfikacja tychże formalności następuje po lądowaniu na lotnisku w Hong Kongu. Dalej jest już łatwiej – u celu podróży przyjeżdżający poddają się kolejnemu testowi PCR i oczekują (na lotnisku) 2-3 godziny na jego wynik. Potem zawożeni są busami do hoteli, gdzie w czasie kwarantanny czekają ich kolejne 4 testy. Po dwóch tygodniach podróżni są wolni. No... prawie wolni :) W ciągu kolejnego tygodnia muszą poddać się jeszcze dwóm obowiązkowym testom.

Ani jeden wirus nie ma prawa się prześlizgnąć przez to sito :)  

Podróż po perły - oczekiwanie na wynik testu

  Turyści oczekujący na wynik testu PCR na lotnisku w Hong Kongu

 

Podróż po perły - oczekiwanie na kwarantannę

  Kolejki do autobusów rozwożących turystów do miejsc kwarantanny  


Zero zakażeń

O ile w czasie mojej poprzedniej podróży byłem pod wrażeniem dyscypliny, z jaką mieszkańcy Hong Kongu noszą maseczki i osiąganych w ten sposób rezultatów, to wprowadzone następnie przez to miasto drakońskie restrykcje budzą we mnie mieszane uczucia. Są też przedmiotem bardzo wielu krytycznych głosów, którymi tamtejsze władze wydają się nie przejmować. Pierwszym wyjątkiem miały być podróże do i z Singapuru – jeszcze w końcu ubiegłego roku rozpoczęto rozmowy na temat porozumienia o wzajemnych podróżach bez kwarantanny. Porozumienie to było kilkukrotnie odkładane z uwagi na chwilowe wzrosty liczby zakażeń (o kilka nowych przypadków tygodniowo :)) i ostatecznie pomysł ten zarzucono. Zamknięte granice, najdłuższa na świecie kwarantanna i gwałtowne zmiany przepisów wprowadzane z dnia na dzień, czasem pod wpływem… JEDNEGO nowego przypadku – wszystko to czasem skłaniało mnie do zastanowienia czy oni wiedzą coś o wirusie, czego nie wiemy my? A jeśli nie, to dlaczego aż tak się go boją?

Niektóre sceny z tegorocznej podróży pamiętał będę bardzo długo. Gruba folia oddzielająca recepcję hotelu od kolejki podróżnych dezynfekowana przez dwie minuty wraz z pulpitem recepcji po przyjęciu KAŻDEGO turysty. Przerażony wzrok i paniczna ucieczka ubranej w plastikowy fartuch, czepek i maseczkę pokojówki, która przypadkiem znalazła się metr ode mnie gdy w czasie kwarantanny otworzyłem drzwi pokoju hotelowego aby odebrać pozostawiony przed drzwiami posiłek. Takich scenek było więcej. Obawa przed wirusem wydaje się przybierać tu postać paranoi.

Kwarantanna w Hong Kongu - test PCR

  Pobieranie wymazu do testu PCR w miejscu kwarantanny – przy twarzy turysty umieszczana jest rura zasysająca wydychane powietrze, tak aby ani jeden wirus nie wydostał się na zewnątrz :)  


Dlaczego więc Hong Kong? Cóż, ten kraj – spośród wszystkich interesujących pod względem „perłowym” – uchylił drzwi jako pierwszy…


Sytuacja na rynku pereł w roku 2021

W końcu jednak znalazłem się w Hong Kongu. Zgodziłem się na obowiązujące tam drastyczne ograniczenia, poddałem się kwarantannie i wykonałem obowiązujące przy takiej podróży OSIEM testów. Na miejscu spotkałem się z niedowierzaniem i podziwem (poza moim przypadkiem w branży perłowej mówiono o jednej osobie z Francji i jednej z Włoch, które zdecydowały się poddać tym rygorom; kupiec z Francji musiał jednak najpierw udać się do Niemiec, aby wylecieć z kraju niskiego ryzyka). Zobaczyłem jak wygląda rynek pereł w roku 2021. A wygląda on… dramatycznie.

Ograniczenia w podróżowaniu związane z pandemią są ogromnym problemem dla hodowców. Wielu z nich zatrudnia bowiem, uważanych za najlepszych na świecie, techników z Japonii. Wobec trudności w podróżowaniu nie są oni w stanie dotrzeć do odległych miejsc pracy, co powoduje paraliż wielu farm perłowych. Dodatkowo w rynek pereł uderzyły dwa dodatkowe czynniki, wpływające na ceny tych kamieni w ogromnym stopniu.

Ceny pereł Akoya wysokiej jakości wzrosły o 20-30% (w stosunku do cen przed pandemią) z uwagi na  ogromny pomór małży występujący rokrocznie w ostatnim okresie, którego przyczyny są wciąż nieznane. O zjawisku tym informowaliśmy dwa lata temu; kataklizm powtórzył się w ciągu dwóch kolejnych lat, a za jego przyczynę uważa się go ocieplenie klimatu.

Podobnego wzrostu cen (o 20-30%) doświadczyły najlepsze perły South Sea.

Ceny wysokiej jakości pereł słodkowodnych wzrosły o 30-40%, również z uwagi na nowe przepisy środowiskowe wprowadzone przez Chiny – wielu hodowców nie było w stanie uzyskać koncesji na dalszą działalność z powodu zbyt wysokiego zanieczyszczenia używanych przez nich zbiorników wodnych.

Powyższe informacje są efektem własnych obserwacji oferty rynkowej, potwierdzają je również publikacje branżowe.

Wzrosły też ceny najlepszych pereł Tahiti – przyczyną są tu przede wszystkim problemy związane z pandemią, choć skala wzrostu cen jest trudniejsza do oszacowania – wobec trudności w bezpośrednich kontaktach pomiędzy sprzedającymi a kupującymi obserwacja rynku w Hong Kongu nie wystarczy obecnie do tworzenia analiz rynkowych. Nie znalazłem również żadnej publikacji branżowej dotyczącej aktualnych cen pereł Tahiti.

W każdym przypadku mowa jest jednak o perłach wysokiej jakości, których - wobec zmniejszenia wolumenu produkcji - jest wyjątkowo mało, a handel nimi odbywa się przede wszystkim w sposób tradycyjny. Jeden z naszych kontrahentów wprost powiedział mi, iż wysokiej jakości perły Akoya są obecnie niedostępne nawet w Japonii, gdyż skala hodowli pozwala wyłącznie na zaopatrywanie w nie wyłącznie renomowanych firm jubilerskich z Japonii oraz Chin (mających swoje przedstawicielstwa w Japonii). Hong Kong zaś mocno stracił na znaczeniu jako światowe centrum handlu perłami z uwagi na zamknięte granice. Na szczęście inny z naszych japońskich dostawców miał na stanie perły Akoya, o jakości, jakiej zawsze poszukuję i zgodził się na ich przesłanie do oddziału firmy w Hong Kongu, abym mógł dokonać selekcji tamże. Ceny oferowanych kamieni były porażające, ale cóż…. marka Gemlord zobowiązuje :)

 

Sznury pereł Akoya wysokiej jakości

  Gemlord to perły o jakości niedostępnej w sklepach jubilerskich – właśnie takich kamieni szukam w trakcie wypraw do Azji  


Niestety, wszystkie te czynniki w najbliższym czasie wpłyną również na poziom cen w naszym sklepie.

Handel słabszymi, tanimi perłami jest mniej problematyczny – te z powodzeniem mogą być zamawiane i wciąż wysyłane są na rynki zagraniczne. Jeśli kupującemu nie zależy na jakości, to bez problemu znajdzie oferty w dowolnie niskiej cenie (zależnej tylko od tego jak słabe perły wybierze).

Czy ta sytuacja jest wyłącznie przejściowa i ceny spadną po ustaniu pandemii? Obawiam się, iż może stać się wręcz przeciwnie – otwarcie granic spowoduje iż „wygłodzony” Zachód będzie chciał uzupełnić perłowe zapasy, co może przyspieszyć wzrost cen wobec tak małej dostępności dobrych pereł na rynku. Najlepsze klejnoty są skazane na wzrost cen. I może być to wzrost naprawdę duży.


Epilog - powrót do Europy

Gdy w drodze powrotnej zająłem miejsce w samolocie do Warszawy, obok mnie przysiadł się azjatycki podróżny ubrany w biały kombinezon służb medycznych, maseczkę oraz przyłbicę. Zapytany o to czy pracuje jako medyk, zaprzeczył. Nawiązaliśmy sympatyczną rozmowę, w trakcie której wyjaśnił mi, iż leci na studia do Polski, a kombinezon kupili mu rodzice w obawie o jego bezpieczeństwo.

Strach przed koronawirusem - podróż w kombinezonie ochronnym

  W Azji strach przed wirusem powoduje obawę przed wyprawą na inne kontynenty. Mój towarzysz podróży zgodził się, abym zrobił mu zdjęcie i opublikował je na blogu.  


No cóż, dla obywatela kraju, w którym niemal nie ma zakażeń i wszyscy noszą maseczki, wyprawa do miejsca, w którym liczba nowych zakażeń zbliża się (w tamtych dniach) do tysiąca dziennie, a obowiązek noszenia masek się powszechnie ignoruje, musi wiązać się ze sporymi obawami. Jak się później dowiedziałem nie był to przypadek odosobniony. Na lotnisku w Warszawie celnicy powiedzieli mi, że turyści z Azji podróżujący do Europy w takich strojach to dość częsty widok.

Czy wobec takich obaw możemy spodziewać rychłego otwarcia granic Azji i szansy na łatwiejsze zakupy dobrych pereł? Nie wydaje się to prawdopodobne. Władze Hong Kongu nie przewidują zezwolenia na podróże bez kwarantanny przed wiosną 2022 roku. Granice Japonii nadal pozostają zamknięte dla obcokrajowców.

 

Komentarze do artykułu (0)

Dodaj komentarz

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl